środa, 2 marca 2016
GOD'S NOT DEAD (BÓG NIE UMARŁ)
Ciekawy z psychologicznego punktu widzenia. Zajrzeć w głąb amerykańskiego "prawaka" i umrzeć...
Boże (nomen omen), czego tu nie ma? Wojująca lewaczka dostaje raka. Redneck odnosi sukcesy i jest światłym człowiekiem. Profesor ateista przegrywa debatę ze studentem teistą. A i jeszcze jakiś ciapaty wyrzuca córkę z domu bo okazało się, że jest skrytą chrześcijanką. No i oczywiście na końcu wszyscy się "nawracają" (oprócz ciapatego bo ciapaci to badguy'e).
"Prawicowa" propaganda to rzadkość i zawsze miło popatrzeć jak lewaczka dostaje raka, ale to tylko granie na niskich instynktach. A płytka debata na temat istnienia Boga może zrobić wrażenie tylko na ludziach, do których film ten jest skierowany - religijnych prostaków spragnionych widoku lewaków wijących się przed "naszymi".
Nawet jeśli chciałbym cieszyć się z tego, że ktoś zrobił bliższą memu sercu propagandę, to przymykanie oczu na jego miałkość byłoby zbyt trudne.
Będąc świadomym przez kogo, dla kogo i z jakich pobudek film ten został stworzony - niezamierzony efekt komiczny to jedyne, na co możesz liczyć.
Ocena:
1 morch
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz