niedziela, 25 marca 2018

FREDDY GOT FINGERED


W Polsce występuje niby jako "Luźny gość", ale pamiętam, że oglądałem ten film kilkanaście lat temu jako: "Freddy zostaje wypalcowany" i uznałem go za głupi i mało śmieszny. Tak bardzo się myliłem...

Powierzchownie - kolejna niezbyt ambitna komedia dla nastolatków, tylko że głupsza. Można by powiedzieć, że autor zbyt stara się być śmieszny i mu nie wychodzi. Ale to tylko czubek góry lodowej. W istocie ten film jest czymś zupełnie innym.

Popularny na przełomie wieków Tom Green dostał okazję zrobienia filmu i uznał, że to dobra okazja do trollingu - i wychodzi mu to genialnie.

Bohater opuszcza dom i wyrusza do wielkiego miasta w pogoni za marzeniem. Typowe, prawda? A teraz, jadąc samochodem z typową muzyczką i typową przebitką mapy z przejechaną dotychczas drogą, nagle zauważa konia i jego "konia". Drze się jak debil i bez jakiegokolwiek zastanowienia naciska hamulec i zatrzymuje się na środku drogi. Biegnie do tego konia, chwyta go za kutacha i zaczyna nim trząść...

Takich akcji jest więcej. Jaką rolę pełni ta scena w filmie? Co normalnie dzieje się w tego typu scenach? - Zróbmy z tym coś głupiego.

Często w filmach jest taka scena, że w wykwintnej restauracji ktoś robi jakieś zamieszanie. Tak, zróbmy to... tylko doprowadźmy zamieszanie do absurdu.

Albo niech dzieciakowi bez powodu dzieje się krzywda przez cały film. Bo czemu nie? (Oczywiście powód jest - powodem jest to, że nikt tego nie robi w filmach. Jeśli zdajesz sobie z tego sprawę - to jest to zabawne.)

Ale nie samym trollingiem film stoi. Na innym poziomie filmu mamy motyw niezrozumienia "zwykłych" ludzi w stosunku do "kreatywnych", niewpasowujących się w normalne społeczeństwo z "normalną" pracą i ambicjami.

Jest taka genialna scena, w której chodzi o to, żeby pokazać/naśmiewać się, jak "proces kreatywny" ludzi tworzących cokolwiek "innego" musi wyglądać dla "normalnych". Jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy, to nie zrozumiesz tej sceny i wyda się nieśmieszna, tylko głupia.

Jest też poziom autoironii, parodii, satyry, itd... I są też autentycznie nieudane żarty, czy rzeczy, do których można by się przyczepić. Nie oszukujmy się - to nie jest arcydzieło.

Piszę tu tylko o prostych rzeczach. Tych, które w miarę łatwo wyartykułować na piśmie (co nie jest moją mocną stroną) - kluczy do zrozumienia tego filmu jest więcej.

Im więcej oglądasz filmów, im bardziej znasz się na filmach i znasz ich strukturę - tym bardziej docenisz ten film.

Jedyny w swoim rodzaju.

Mamy tu do czynienia z "szatami cesarza" jeśli nie widzisz, to - no cóż... Tylko, że tym razem szaty istnieją.

Ocena:
4 morchy


sobota, 17 marca 2018