poniedziałek, 26 marca 2012

MACHINE GUN PREACHER (KAZNODZIEJA Z KARABINEM)



Historia Sam'a Childers'a. Sam, członek gangu motocyklowego, nawraca się pod wpływem pewnego wydarzenia. W kościele słyszy o sytuacji w Afryce. Nawrócony Sam sam postanawia pojechać do Afryki, żeby się "rozejrzeć". Na miejscu pomaga w budowie i dowiaduje się o niejakim Konym. Pamiętacie Konego?


Okazuje się, że sodówa nieźle mu odwaliła. Zmienił kolor skóry i zajął się zbrodniami przeciwko ludzkości w Ugandzie i Sudanie. No cóż, nie każdy portafi znieść sławę.


Niestety twórcy filmu nie puszczają wodze fantzji i trzymają się faktów. Sam nie rozprawia się sam z całą armią Konego i Kony nie ginie w darmatycznej walce na końcu filmu. Zamiast tego Sam coraz cześciej wyjeżdża na Czarny Ląd, żeby coś budować, czasami tylko strzelając do bad gajów. Sam tak się przejmuje dziećmi w Afryce, że zaniedbuje żonę i córkę. Pomaganie staje się jego obsesją. Poświęca każdy grosz na swoich podopiecznych w Sudanie. W końcu sprzedaje nieźle prosperującą firmę budowlaną, czyli sprzedaje wentkę, żeby mieć ryby (niezbyt dalekowzroczne posunięcie). Biały Kaznodzieja (jak nazywają go w Afryce) staje się coraz bardziej bezwzględny w niesieniu pomocy, a starcia z ludzmi Konego przybierają na intensywności. Sam dosłownie strzela gdzie popadnie. Na szczęście jego poprawne politycznie kule trafiają tylko tych złych.
Ogólnie nasz bohater coraz bardziej przepełnia się nienawiścią, tym samym upodabnia do ludzi, z którymi walczy, o czym uświadamia mu... dziesięcioletni czarny chłopiec... po angielsku. A jednak twórcy puszczają wodze fantazji.

Niestety w "Machine Gun Preacher" jest mało "Machine Gun", a jak już jakaś akcja się dzieje, to nie jest zbyt emocjonująca. Dramatycznie wątki też mnie nie ruszyły.

Film da się obejrzeć. Ale skoro twórcy tak bardzo trzymali się przwdziwej historii, to lepiej spędzić czas (i jeszcze zostanie) poprostu wpisując w wyszukiwarce "Sam Childers".

Ocena:
2 morchy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz